Zdarzyło się Wam kiedyś pisać sprawdzian czy egzamin i widzieć oczami wyobraźni stronę w zeszycie czy książce, na której znajdowała się potrzebna Wam informacja?
Pamiętaliście prawdopodobnie w której części kartki zapisaliście ważny fakt, jakim kolorem go zakreśliliście, może nawet jakiego długopisu użyliście…
A informacja sama w sobie, puff, jakby uleciała.
I, wbrew pozorom, morałem nie jest słaba pamięć.
Lekcja, jaką warto stąd wyciągnąć jest ta: myślimy obrazami, nie słowami, a co za tym idzie szybciej zapamiętujemy to, co zobaczyliśmy, a nie to, co przeczytaliśmy czy zapisaliśmy.
Czemu więc nie przełamać barier i nie ubrać czasów w języku angielskim w kolory i rysunki, a potem jeszcze połączyć z komunikatywnością?
Siedziałam na podłodze wynajmowanego pokoju i myślałam o tym, jakim jestem beztalenciem. Wspominałam z rozżaleniem poprzedni rok, w trakcie którego przygotowałam się do matury i stwierdziłam, że wyczerpałam już swoje możliwości intelektualne. Nie mogłam się już więcej uczyć, fizycznie było to po prostu niewykonalne. Jak w takim razie miałam wygramolić się z tego dołka pierwszego roku studiów anglistycznych, na początku którego ledwo (jeśli w ogóle) zdawałam kolokwia?
Natura obdarzyła mnie jednak dwiema cechami, które równie często wyciągały mnie z tarapatów, co w nie wpakowywała: tendencję do pyskowania i upór w dążeniu do celu.
O ile z pierwszego w okresie studiów nie korzystałam, o tyle drugie podpowiedziało, że skoro efekty mnie nie zadawalają, należy zmienić technikę. Dziś wiem, że nie mogłam osiągać lepszych wyników, ponieważ metody, które stosowałam były felerne.
Jak to ujął jeden z moich ulubionych autorów, Tim Ferriss: nie ważne jak dobrym jesteś kucharzem, jeśli przepis jest do bani.
Tak poznałam mapy myśli Tony’ego Buzana i zaczęłam ich używać do nauki języka angielskiego. Minęło kilka lat, w trakcie których skończyłam studia, rozpoczęłam pracę jako lektor angielskiego, założyłam własną działalność, dokształcałam się, dopracowywałam swoje techniki efektywnej nauki i w dalszym ciągu uczyłam innych. I z bólem serca patrzyłam na ludzi w różnym wieku, którzy kategoryzowali samych siebie jak ja kiedyś – jako beztalencia. A wszystko z powodu systemu i szablonów, które pieczołowicie wdrażamy pomimo ich niskiej skuteczności.
Pozwólcie, że o coś spytam: czy pamiętacie gdzie byliście w chwili gdy miała miejsce tragedia zniszczenia World Trade Centre? Albo kiedy zmarł Jan Paweł II? Są spore szanse, że tak, a to oznacza, że macie sprawną pamięć, którą możecie osobiście zarządzać...
Nie zamierzam nikomu opowiadać bajek, że angielski może sam wejść do głowy i nie wymaga to czasu czy wysiłku. Jest jednak zasadnicza różnice między monotonnym kuciem regułek na blachę (które w dodatku później na nic się zdadzą, gdy trzeba będzie języka użyć), a nauką przy pomocy skojarzeń, pamięci wzrokowej, kolorów i rysunków czy grafik.
Nie jesteście słabymi kucharzami, po prostu nikt Wam nigdy nie podsunął ciekawszego przepisu. Mam nadzieję, że „Nauka czasów w języku angielskim” przełamie choć odrobinę barier w Waszych umysłach i ułatwi nieco życie. Udanego „gotowania” :)
Ania Szpyt
Zobacz również te artykuły związane z tą tematyką:
O Autorce
Anna Szpyt jest trenerem-szkoleniowcem i lektorem języka angielskiego. W życiu codziennym uczy innych w jaki sposób pracować efektywnie, zarządzać czasem, być produktywnymi i bezboleśnie uczyć się języka angielskiego.
Po założeniu firmy szkoleniowej Blue Wings rozpoczęła też pracę nad dwoma blogami o tej samej nazwie i kanałem youtube o tematyce rozwoju osobistego i efektywnej nauki. W wolnym czasie praktykuje to, do czego zachęca innych – przełamywanie barier. Kocha więc uprawiać sporty ekstremalne i latać szybowcami.
Zobacz, co o naszych produktach mówią inni
Pomagała mi prowadzić lekcje jak jeszcze pracowałem jako lektor angielskiego, szkoda że nie było tam więcej czasów i przydały by się też inne konstrukcie gramatyczne ale i tak daje 10/10.
Mariusz, Inwestor
Czasy podane na tacy, polecam! :)
Marta Krysa, seniorita